Wyznania prostytutki

Kilka miesięcy temu skończyła 30 lat. Jest zadbaną, raczej szczupłą platynową blondynką z dużym biustem. Manuela jest pracownicą najstarszej branży świata.

Manuela (oczywiście, to zawodowe pseudo) jest prostytutką od 12 lat. Można powiedzieć, że to wyga w tym zawodzie. Pracę zaczęła zupełnym przypadkiem, kiedy uciekła z domu, spod ręki i innych części ciała brutalnego ojczyma. Znalazła się na ulicy, jak setki dziewczyn w podobnej sytuacji. I wtedy po raz pierwszy sprzedała się – jeszcze nie za pieniądze, ale za ciepłą strawę i nocleg. Trafiła z deszczu pod rynnę, bo jej opiekun niewiele się różnił od ojczyma. Był tak samo roszczeniowy, nawet łączył ich podobny wiek. Dobre było jednak to, że jej nie bił, a jeśli już, to tak, aby nie zostawiać śladów. Po tygodniu doprowadzania zabiedzonej dziewczyny do względnego porządku, wysłał ją do klienta. Klientem był stary dziad, chyba najbardziej obleśny facet w życiu, z jakim miała do czynienia. W dodatku za bardzo nie śmierdział groszem (ponoć opiekun Manueli był mu winny jakąś przysługę), śmierdział za to starym, niemytym ciałem. – Chciałam uciec, próbowałam nawet, ale gdy dostałam kopniaka w brzuch, upadłam na podłogę. Potem robił ze mną takie rzeczy, że przez kilka dni musiałam dać ciału odpocząć. Wkurzył się nawet mój opiekun, bo moja nieczynność wiązała się z brakiem napływu gotówki – wspomina kobieta.

Jeden, drugi, trzeci...

Po staruchu przyszła kolej na dalszych klientów. To był czas, w którym Manuela ostro pracowała. Nieraz miała już dość, bo w dodatku gdy przychodziła do domu, czyli mieszkania opiekuna, z jej usług korzystał także on. Oczywiście, za darmo. Zabierał jej na początku wszystkie pieniądze, dopiero z czasem zaczął się nimi dzielić, trzy czwarte biorąc dla siebie. Wszelkie protesty ucinał jednym: „masz gdzie spać i co jeść, masz też ochronę w mojej osobie, jeszcze ci mało?” zakończone stosownym dla jej zawodu epitetem.

Myślała o ucieczce, póki nie jest za późno i ma jeszcze szansę na udane, dorosłe życie. Opiekun jednak zagroził, że wszędzie ją znajdzie, powiadomi krewnych i sąsiadów (Manuela pochodzi z małej miejscowości) i tak jej da w kość, że wszyscy ją wyklną.

Spasowała więc i życie toczyło się dalej. Czasem marzyła, że jak w „Pretty woman” spotka przystojnego, bogatego biznesmena, który zobaczy w niej kobietę swojego życia, zabierze od sutenera i na schodach wyzna miłość. Ale życie to nie film, zresztą nie miała do czynienia z bogaczami - klienci, których sprowadzał jej opiekun, to byli przeważnie szemrani goście, którzy o prawdziwych luksusach nie mieli pojęcia.

Najpiękniejszy dzień życia

20 października pięć lat temu uważa za najpiękniejszy dzień w swoim życiu. Jej opiekun miał zawał, który skończył się dla niego tragicznie. Zdążyła wynieść się z mieszkania, zanim zgłosili się jego krewni. Wiedziała, że ma syna z pierwszego małżeństwa, spotykał się z nim czasem, a na okres tych wizyt kazał Manueli wynosić się z domu.

Wzięła pieniądze, których nie zdążyła mu oddać, spakowała walizkę i już jej nie było. Przezorny sutener nie trzymał gotówki w domu, miała więc tylko ten utarg z jednego dnia. Znalazła się właściwie w punkcie wyjścia, co prawda starsza o kilka lat i mocniej doświadczona, ale wciąż bez swojego kąta i pomysłu na życie. Los jej sprzyjał – zatrudniła się w kawiarni, gdzie przez tydzień podawała gościom kawę i drinki. Tyle, że po miesiącu zarobiła mniejszą sumę od swojej tygodniowej wypłaty za usługi cielesne. Stwierdziła, że to kompletnie bez sensu i że nie chce biedować do końca życia. Dała więc ogłoszenie do gazety, do internetu i oferty zaczęły właściwie spływać same.

„Nic innego nie umiem robić”

Dziś zarabia sporo, bo trzy średnie krajowe, a pracuje na własny rachunek.

Co jest najgorsze w tym zawodzie? – Niepewność – mówi. – Czy gość będzie się zachowywał, jak należy. O pieniądze proszę na samym początku. Zatrudniłam też ochroniarza, który jest pod telefonem i wystarczy jeden sygnał, żeby przyjechał. To mój taki prywatny goryl, na wszelki wypadek.

Najmniej przyjemne doświadczenia? Nie chce odpowiedzieć. – Nie umiem czerpać przyjemności z tego, co robię, więc właściwie każdy numerek jest pewnego rodzaju dyskomfortem. Nie zdarzył się dotąd gość, który wywołałby we mnie milsze uczucia.

Jacy są mężczyźni, którzy do niej przychodzą? – Zwyczajni. Chudzi, grubi, łysi lub z włosami. Wszystkich traktuję tak samo. Klient płaci, to ma wymagania, a ja te wymagania po prostu spełniam.

Jak długo zamierza pracować w zawodzie? – Nie wiem. Chcę zarobić tyle, żeby nie musieć już więcej pracować. No bo co ja bym mogła robić innego? Szkoły nie skończyłam, języków nie znam, nie jestem też super bystra ani zdolna. Jedyne co umiem, to dawać miłość za pieniądze. Nie, nie miłość, a za seks – poprawia się.


Magda Wieteska

Kreator stron www - przetestuj!